Media lansują dość wyśrubowany ideał kobiecej urody. Jednak mało która z nas jest w stanie mu dorównać. Bardzo wiele kobiet zamiast mitycznego xs nosi l. Jednak to nie prawda że nawet przy obfitszej figurze nie można się dobrze ubrać.
Po pierwsze trzeba obiektywnie spojrzeć na naszą figurę. Najlepiej stanąć przed lustrem w samej bieliźnie i dokładnie się obejrzeć. Po pierwsze liczą się proporcje nie rozmiar. Po drugie zauważmy w sobie to co w nas najładniejsze. Przy większych rozmiarach nie ma sensu na siłę wciskać się w za małe ciuchy, może na chwilę poprawi nam to humor, ale optycznie dodamy sobie przynajmniej kilka kilogramów i będziemy wyglądać jak baleron ze stoiska mięsnego. Lepiej wybrać coś w swoim rozmiarze, nie workowate ale dopasowane. Nie popadajmy w skrajność. Od baleronu po namiot. Dobrze dobrany rozmiar i fason to gwarancja sukcesu.
Gdy tylko możemy to zakładajmy wysokie obcasy. One optycznie wysmuklają sylwetkę i dodają wzrostu. Ważne, żeby panie o masywniejszej budowie wybierały masywniejsze obcasy. Inaczej będzie to bardzo źle wyglądało, dla ceniących wygodę jest duży wybór butów na koturnach.
Starajmy się nie dzielić sylwetki na pół. Na przykład ciemna spódnica i jasna bluzka, to optycznie skraca sylwetkę. Najlepiej ubierać się dość monochromatycznie. To pozwoli zachować odpowiednie proporcje.
Od wieków toczy się spór czy małe jest piękne, a może duże. A prawda jest taka, ze piękno jest w każdym zna s i nie dajmy sobie wmówić że jest inaczej.